W pewne wrześniowe popołudnie odwiedziłam Basię i jej dwie śliczne koteczki, które możecie lepiej poznać śledząc koci fanpejdż Niebieska Gabi.
Spotkanie było bardzo miłe, dziewczyny piękne i sympatyczne, aż trudno mi było wybrać zdjęcia spośród bardzo wielu zrobionych tego dnia.
Tradycyjnie poprosiłam kocią opiekunkę o opowieść. Zapraszam Was zatem na spotkanie z Basią i jej cudnymi dziewczynami — rosyjską Gabi (trochę nieśmiałą) i koteryjną Szilą (niezwykle przyjazną i łatwo nawiązującą kontakt).
Zawsze
marzyłam o kocie. Niestety największe zwierzątko, na jakie godzili się
rodzice, to świnka morska Alexis. Gdy tylko sytuacja życiowa pozwoliła
mi na kota, zaczęłam szukać. Nie miałam żadnego doświadczenia,
praktycznie nie znałam kotów, dlatego wraz z moim partnerem,
zdecydowaliśmy się na kota rasowego, którego charakter jest bardziej
przewidywalny. Wiele osób oburza się, kiedy słyszy o kupowaniu kota, ale
nawet kupić można odpowiedzialnie, dając mu najlepszy dom, jaki może
dostać — z takiego założenia wyszliśmy.
Gabi
Padło
na rasę kotów rosyjskich niebieskich. Znałam ją tylko ze zdjęć kota
mojej koleżanki. Gabi była najbardziej nieśmiałym kotkiem z miotu.
Podczas gdy inne kociaki szalały razem za piórkami, Gabi ukrywała się po
kątach, taki koci nadwrażliwiec. Postanowiłam, że wezmę właśnie ją.
Mamy niewielkie mieszkanie, nie ma dzieci, sami też jesteśmy raczej
spokojni, do tego poczułam w sobie misję — dać jej taki dom, żeby stała
się z niej pewna siebie kotka. Początki nie były łatwe, chowała się
przed nami i nie chciała wychodzić, trzy noce płakała, aż serce pękało. Bała się każdego dźwięku i ruchu. Ośmielaliśmy ją przez zabawy z
piórkiem, traktowaliśmy jak księżniczkę, nosiliśmy na ramieniu. Gabi
jest teraz asertywną kotką, która uwielbia zabawy, skacze bardzo wysoko
za piórkami, na których punkcie ma prawdziwego bzika. Jest nieśmiała,
ale nie boi się obcych, a dla nas jest wierną towarzyszką wszystkich
domowych czynności, uwielbiającą oglądać z nami filmy i spać mi w
nogach. Za Szilą nie przepada, ale nie dała jej się też sterroryzować i
potrafi jej nieźle oddać.
Po
niecałym roku od przyjścia Gabi do nas, cztery miesiące temu, postanowiliśmy
się dokocić. Gabi, mimo codziennych zabaw z nami, łaziła po domu i
miauczała z nudów. Stwierdziłam, że skoro mamy już doświadczenie z
kotką, poradzimy sobie z kolejną, możemy więc spróbować adopcji jakiejś
bidulki.
Szila
Poprzez
ogłoszenie z Koterii zakochałam się w małej, czarnej koteczce, którą tam
odwiedziłam, a ona od razu wyprężyła swój kuperek i strzelała baranki,
uznałam więc, że jesteśmy sobie przeznaczone. Nazwałam ją Sheila/Szila. To dzięki niej dowiedziałam się, co to znaczy mieć kota. Szila ma
parcie na jedzenie. Szuka go wszędzie i ciągle (i za wszelką cenę). Zjada
wszystko: pieczywo, warzywa, no i oczywiście wszystkie nabiały i mięso. Chce pić naszą kawę. Trzeba ją ciągle pilnować. Ma ADHD,
wszędzie jej pełno. To gaduła, która przytula się do każdego, nawet obcego. Lubi
zrzucać przedmioty ze stołu. Lubi wskakiwać tam, gdzie nie ma szans się
zmieścić. Jest małą psują, ale z taką ilością uroku, że nie sposób nawet
się na nią gniewać — wszystko rozładowuje swoim słodkim mruczeniem,
barankami, przytulaskami i całuskami. Początkowo zupełnie nie umiała się
bawić. Na widok piórka tylko za nim patrzyła. Z dnia na dzień zaczęła
za nim łazić, następnie biegać, potem je gryźć, a w końcu również za nim
skakać. W tej chwili w skakaniu za piórkiem dorównuje już mega skocznej
Gabi. Gabi za bardzo nie lubi, chyba uważa ją za jakąś dziwną, lubi ją
pogonić i na nią powarczeć. Warczy też, kiedy ukradnie coś do jedzenia, bo
wie, że zaraz jej to zabierzemy.
Kotki
nam się średnio dogadały, ale nie nudzą się, mają dużo ruchu, każda ma
mnóstwo okazji do polowania i ukrywania się przed drugą, żadna nie jest
poszkodowana, bo obu nie brakuje temperamentu i pewności siebie. Jestem
prze szczęśliwa mając je obie, bo są zupełnie inne i każda z nich szuka
kontaktu z nami w innych sytuacjach. Muszę też przyznać, że koty
praktycznie od razu zaczęły mnie wychowywać. Gabi uczyła mnie
wytrwałości, delikatności i pokory (godzenia się z tym, że kot nie
zawsze jest na moje zawołanie). Szila nieustannie uczy mnie cierpliwości
i wrażliwości. Dzięki kotom człowiek staje się lepszy, nie mam co do
tego najmniejszych wątpliwości.
Basia Lipińska
Zdjęcia Natalii jak zawsze piękne, ale i opowieść świetna! Już je widzę, szczególnie małego diabełka, Szilę 😀 No, pisz, maluj Rusek! Trzeba mieć oczy dookoła głowy i przewidywać nieprzewidywalne, a i tak nie dogonisz... Wkurzasz się a po jednym trrrrrrt, wykonanym z zalotnym przekrzywieniem główki miękniesz i... Nie, nie przytulisz, już zwiało diabelstwo! 😛😀
OdpowiedzUsuń