W pewne słoneczne przedpołudnie odwiedziłam z aparatem niesamowitą gromadkę, aby fotografować kury. Właściwie nigdy wcześniej nie miałam kontaktu z kurami, więc nie bardzo wiedziałam czego oczekiwać i jak to-to się będzie fotografować. Oczywiście okazało się, że kury są przesympatyczne, mogłam je tulić (są takie mięciutkie!) i bawić się z nimi, a pozować do zdjęć lubiły jak każde inne zwierzęta, Siwej nawet bardzo spodobała się rola modelki. A tak o swoich podopiecznych pisze Sylwia:
Nasza rodzina jest wielogatunkowa. W jej skład wchodzę ja, czyli Sylwia, mój mąż Piotrek, dwa psy Gucio i Guffi, dwa szczury Kawa i Beza oraz trzy kury Ruda, Siwa i Czarna. Nie jesteśmy standardową rodziną, nasze życie skupia się wokół zwierząt. Ja jestem wolontariuszką w Katowickim Miejskim Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt, właśnie ukończyłam kurs trenerski, a od niedawna uczęszczam na kurs behawiorysty. W schronisku wykorzystuję swoją trenerską wiedzę i uczę wolontariuszy… jak nauczyć schroniskowych podopiecznych komend. Dzięki temu psy szybciej znajdują nowych i kochających opiekunów.
Ale wszystko tak naprawdę zaczęło się od... kur. Pamiętam, że któregoś dnia znalazłam w Internecie ciekawie brzmiący kurs „Najpierw wytresuj kurczaka”. Stwierdziłam, że jest to tak abstrakcyjne, że wezmę w nim udział. Powiedziałam mojemu mężowi o tym kursie, wybuchnął śmiechem, ale powiedział, że czemu nie. No i zapisałam się. Kompletnie nie żałuję tej decyzji. Kury to fantastyczne zwierzęta, bardzo inteligentne, doskonale sprawdzają się w roli... trenera. Kury są bardzo szybkie, wymagają więc refleksu, by przewidzieć, a następnie wzmocnić ich zachowanie. Nie można ich do niczego zmusić, bo najzwyczajniej w świecie nie będą chciały z nami współpracować. Kury są też szalenie inteligentne, mają dobrą pamięć, ale niestety dość krótką. Jak wróciłam z tego kursu, wykiełkowała w mojej głowie myśl... chcę mieć kury. Niestety z uwagi na to, że mieszkaliśmy w bloku, było to niemożliwe. Wiedziałam, że będą męczyły się zarówno kury, sąsiedzi oraz my. Ale nie odpuszczałam tego tematu. Często bywałam u mojego taty za Warszawą, który ma gromadkę swoich kur i tam obcowałam z nimi. Na początku tego roku przeprowadziliśmy się do domu z ogrodem i jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiliśmy, to zbudowaliśmy kurnik i kupiliśmy trzy kury: Rudą, Siwą i Czarną. Zakochaliśmy się w nich bez reszty. Są przesłodkie, przychodzą na zawołanie, dają się pogłaskać. Rano na śniadanie jedzą płatki owsiane, z ziarnem i paszą, już w trakcie przygotowywania posiłku dziobią w szybę drzwi tarasowych, sygnalizując, że są głodne i się niecierpliwią. Dziewczyny, bo tak się do nich pieszczotliwie zwracamy, chętnie uczą się nowych sztuczek, potrafią dziobać w kręgle, grać w karty, potrafią robić slalom między nogami, a także bardzo chętnie siedzą u człowieka na ręce, czy ramieniu. Każda z nich ma zupełnie inny charakter, jedna jest nieśmiała, jedna gaduła, jedna, gdy tylko nas zobaczy. biegnie, wręcz mknie jak torpeda. Oczywiście posiadanie takiej gromadki wiąże się i z poświęceniem czasu i środków finansowych, ale jesteśmy bardzo szczęśliwi, a nasze życie nie jest nudne i szablonowe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.