niedziela, 22 września 2013

III.006






Podczas wizyty Maska spoglądała na mnie z podłogi, monitora i powstającego właśnie obrazu. Jak to jest mieć "kota na punkcie kota" pani Katarzyna przekonała się rok temu, kiedy ta wdzięczna kotka zagościła w jej życiu. O ich niezwykłej przyjaźni najpiękniej opowiada moja rozmówczyni:
„Znalazłam jej zdjęcie na Tablicy.pl. Na białej mordce miała czarną maskę – wymarzona kotka dla teatrologa. Wtedy była w Domu Tymczasowym u pani Jagny k/Sosnowca, to ona uratowała ją ze schroniska. Została tam oddana, niestety nic więcej nie wiadomo o tym, co przeszła…
Nazywała się Beza, ale jasne było od pierwszego wejrzenia, że to będzie Maska. MOJA Maska, Maśka, Masiulka, Masieczka, Masiorek, Masiulek… Od 30 września 2012 roku mój dom to nasz dom – Maśki i Kaśki. Ta brudna kupka nieszczęścia przeistoczyła się w prawdziwą puchatą księżniczkę, z różową obróżką wysadzaną cyrkoniami, z różowym dzwoneczkiem i takim samym kocykiem, okazała się damą pijącą wodę z różowej szampanówki. Maska uwielbia kartonowe pudełka, małe i duże - znosi do nich wszystkie swoje zabawki – czerwone wstążeczki, włóczkowe myszki i piłeczki, których ma całą kolekcję. Najbardziej lubi grać w piłkę nożną, broni niczym rasowy sportowiec, a nasza reprezentacja mogłaby u niej brać korepetycje. Pałeczka do uszu okazała się jej ulubioną i najtańszą zabawką. Niestety Maśka nie przesiaduje na kolanach i nie lubi być brana na ręce, głośno to sygnalizuje, ale po roku pokazuje już swój mięciutki „angorkowy” brzuszek, wskakuje na chwileczkę na kolanka i daje buzi. Poza tym wszystko robimy razem, śpimy, oglądamy filmy na komputerze, gotujemy, malujemy obrazy.
W ogóle fajna z niej babka i można z nią pogadać. Mylą się ci, którzy uważają, że Masia miała szczęście, że do mnie trafiła. To ja miałam szczęście!”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.