środa, 13 grudnia 2017

VII.063

Curie
Lucjan
Tesla


Lucjan czasem myśli że jest kotem









Dzisiaj zapraszam na spotkanie z dwoma kotami i psem husky który miał być żółwiem. Wyjątkowo głos oddaję dzisiaj ich opiekunom — Ani i Krzyśkowi — którzy jak nikt potrafią opowiadać o swoim stadku.

Lucjan miała być żółwiem. Tesla miał być psem, a Curie miało nie być wcale. Po śmierci naszych 4 adoptowanych szczurów postanowiliśmy przygarnąć kogoś, kto będzie z nami dłużej niż kilka lat. Przez przypadek natknęliśmy się na fanpage promujący adopcję gadów. Żółw wydawał się idealnym kandydatem na nowego członka rodziny. Jednak po dłuższym zastanowieniu stwierdziliśmy, że żółw ma spore szanse na przeżycie nas i co by się wtedy stało ze skorupiastą sierotą? Ostatecznie w naszym domu mieszkamy my, czyli Ania i Krzyś, pies Lucjan oraz dwa koty: Tesla i Curie. Nasze perypetie można śledzić na Instagramie [@flamazing_flamingo], na którym staramy się pokazać, jakie są prawdziwe odcienie adopcji.

Lucjan

Adoptujemy psa! Wielki entuzjazm i przygotowania. Kompletowanie akcesoriów, pochłanianie literatury. Potem pojawiły się wątpliwości. Czy możemy poświęcić jej odpowiednią ilość czasu, czy wytrzyma w domu sama, kiedy będziemy w pracy, czy nie zniszczy mieszkania, czy będzie nas stać na leczenie? – Milion pytań. Rozrysowaliśmy piękne drzewko decyzyjne i klamka zapadła — szukamy psa. Aktywnego, żeby móc z nim biegać, dużego, żeby nie trzeba się było schylać do głasków i miękkiego, żeby móc się do niego przytulać. Poszukiwania zaprowadziły nas do strony fundacji SOS husky. Wypełniliśmy ankietę adopcyjną, pozytywnie przeszliśmy wizytę przedadopcyjną i czekaliśmy na naszego psa. Cały proces adopcji trwał ok. pół roku... W końcu pojawiła się Ona! Wspaniała, cudowna, wymarzona! Znaleziona błąkająca się po ulicach i wyjadająca resztki ze śmietników, odsiadywała wyrok ludzkiej głupoty i okrucieństwa w schronisku w Rudzie Śląskiej. Szybko okazało się, że adopcja to nie tylko miłość, ale też ciężka i mozolna praca.
Po przyjściu ze schroniska Lucjan miała bardzo silny lęk separacyjny, ogromne widmo głodu, wychudzenie, brak kondycji i osłabienie oraz popękane poduszki. Początkowo była bardzo nieufna i niepewna. Bardzo pomógł nam zoopsycholog. Zapisaliśmy się na pozytywne szkolenie dla psów. Zapoznawaliśmy Lu z innymi psami, ludźmi, otoczeniem. Szybko okazało się, że Lucjan jest bardzo, bardzo, bardzo mądra. Robiła postępy najszybciej z całej grupy!
Dzisiaj Lucjan jest wesołym, łagodnym i bardzo empatycznym psem. Jej największą miłością jest jedzenie i mizianie po brzuszku. Trenuje canin cross i łapanie zabawek w locie. Jej pasją jest śpiew i naśladowanie dźwięków wielorybów. Bardzo lubi korzystać ze wszelkich środków komunikacji — samochodu, pociągu, tramwaju, windy. Jej ulubione przysmaki to: marchewka, ogórek i arbuz. Posiada dwie supermoce: świetnie ogrzewa stopy i wszędzie znajdzie jedzenie! Ulubiona zabawka: różowy flaming.

Tesla

Po jakimś czasie uznaliśmy, że spokojnie możemy adoptować jeszcze jedno zwierzę. Nasze napady paniki były grubo przesadzone, a zwierzęciu naprawdę zawsze będzie lepiej samemu osiem godzin w swoim domu, niż w schronisku. A jeszcze lepiej, gdy ma przy sobie futrzastego kompana. Bardzo chcieliśmy drugiego psa. Niestety nasze warunki mieszkaniowe na to nie pozwalały. Krzysiek zaproponował kota. Kot zajmuje mniej miejsca i może zająć przestrzeń podsufitową. Dla mnie było to nie do pomyślenia. Jak to — ja, wielka miłośniczka gryzoni mam zamieszkać z ich odwiecznym nemezis? Nigdy. Koty są zbyt elastyczne, nie da się ich wychować i załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne w domu, ohyda. Jakże się wtedy myliłam! Całe moje nastawienie do kotów oparte było na stereotypach i wrednych pomówieniach. Koty są wspaniałe, mądre i mięciutkie. Można je wychować, tak samo jak psa — smaczki to najlepsza metoda wychowawcza, niezależnie od gatunku!
Pan kot trafił do nas z Fundacji Ochrony Przyrody we Wrocławiu. Został zabrany od zbieraczki zwierząt, która miała psio-kocie stado. Od początku był dorodnym kotem o dużych stopach. Nie był wygłodzony, nie miał traum psychicznych, znał życie z człowiekiem i psem. Chcieliśmy adoptować, starego, smutnego kota. Stało się inaczej. Tesla sam nas wybrał. Dokładnie wybrał Krzyśka, a Krzysiek przekonał mnie. Gdy przyszliśmy do fundacji, Tel od razu do nas przybiegł, zaczął się ocierać, mruczeć i wyłudzać głaski. Sprawa była przesądzona. Początkowo był w lekkim szoku i przez pierwszy tydzień bał się Lucjana. Pomogły kocie feromony i mięso z kurczaka. Głównie mięso. Po miesiącu książę Pan był już całkowicie zadomowiony.
Tes jest bardzo dostojnym, pełnym wdzięku kotem. Ma piękne błyszczące futro, gęsty podszerstek, a jego charakterystyczną cechą jest bujny wąs (któremu zawdzięcza swoje imię). Ponoć w jego żyłach płynie domieszka brytyjskiej krwi. Jest to bardzo prawdopodobne, zważywszy na jego arystokratyczną naturę.
Okazało się, że Tesla jest utalentowanym modelem — godzinami może pozować do zdjęć. Świetnie nadaje się do szkolenia — sztuczki łapie w mig. Potrafi zrobić siad, dać łapę, służy, rozdaje buziaczki i pociera czółko! Umie też wytropić ukryte smakołyki. Jest wielką gadułą. Wydaje przeróżne dźwięki. Jego hobby to przeglądanie się w lusterku, podziwia swój wąs! Nie stroni od używek — waleriana, kocimiętka, pasta na kłaczki i smaczki na smroda z paszczy — to jest to! Lubi spać na książkach (inteligent) lub w okolicy głowy człowieka. Jego ulubiony przysmak to wszelkiego rodzaju tłuszcze — masło, olej kokosowy, oliwa. Z powodzeniem mógłby reklamować margarynę roślinną! Jak na polskiego kota przystało nie pogardzi ziemniakiem i pomidorówką. Ulubiona zabawka: wędka typu bird.

Curie

Nazywam się Curie. Marie Curie — tak w kocim języku wita gości nasz najmłodszy kot. Curie jest prawdziwą agentką, a jej zabójcza broń to nieograniczone pokłady słodkości (wiadomo nie od dziś, że cukier krzepi, a przy okazji silnie uzależnia!).
Curie dołączyła do naszej rodziny w lutym ubiegłego roku, jako malutki i rozkoszny, półroczny kociak. Została adoptowana z fundacji Ebra Koci Zakątek. Ciocie z fundacji wychowały ją na bardzo odważną i ciekawą świata kotkę. Proces aklimatyzacji w nowym domu potrwał 30 minut, chociaż nigdy wcześniej nie miała kontaktu z psem! Tesla okazał się bardzo troskliwym starszym bratem, wstawał do małej w nocy, dzielił się karmą, nauczył ją korzystać z kocich drzwiczek i wchodzić na antresolę. Na zmianę z Lucjanem ogrzewał ją własnym ciałem, jak była osłabiona po sterylizacji. Cała trójka jest bardzo zżyta i idealnie się uzupełnia. Dlatego warto adoptować minimum dwa zwierzaki!
Curie jest typem absolutnego nakolankowego miziaka. Potrafi przeleżeć na kolanach cały film, ugniatając i mrucząc, jak mały tramwaj. Jej ulubionym zajęciem jest obserwacja ptaków i wywijanie salt w powietrzu podczas zabawy wędką. Ulubiona zabawka to ptaszek wypełniony kocimiętką, którego uwielbia topić w misce z wodą. Supermoc: picie wody z kranu. Curie nie boi się wody, lubi taplać się w misce, pod prysznicem i w umywalce! Jej największym smakołykiem jest sparzona pierś z kurczaka.



[autorzy: Ania i Krzysztof]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.