piątek, 1 grudnia 2017

VII.058











Harry

Tę trzyosobową rodzinkę poznałam w moim rodzinnym mieście, Zielonej Górze, odwiedzając ich w ich pięknej kamienicy. Harry był pierwszym, który mnie przywitał, wychodząc na schody i głośno szczekając. Mimo że jest dość nieśmiałym i zamkniętym w sobie psem, pozwolił się pogłaskać, zaszczycił mnie chwilą zabawy, by w pewnym momencie jednak wyraźnie dać mi do zrozumienia, że to koniec interakcji na dziś. Zatem moją rolą będzie pozostawienie tu zdjęć — pamiątki tego spotkania, a głos oddaję Pani Kasi, opiekunce Harry'ego.


W schronisku Harry nazywał się Ibisz. Zmieniliśmy mu imię, kiedy moja mama powiedziała, że jest taki... "książęcy". Urzekła mnie jego zabawa w trakcie spaceru z wolontariuszką w schronisku: pogoń za parówką. To właśnie sprawiło, że zdecydowaliśmy się go zaadoptować.

Do naszego domu trafił w Sylwestra. Gdy wszedł do samochodu, miałam wrażenie, że nie zmieści się na tylnym siedzeniu. Po przyjeździe do domu szybko okazało się, że to wystraszona ciapa, która nie wiedziała, czym są schody. Baliśmy się wziąć go na ręce — nie znaliśmy go. Chciałam więc pożyczyć kaganiec od sąsiadów, ale oni przynieśli... parówki. I tak poszło — tylko, a wtedy aż — jedno piętro.


Harry nie jest łatwym psem. Wiele przeszedł. Ma mnóstwo blizn. Gdy go adoptowaliśmy, miał szwy na uchu i złamany kieł. Musieliśmy go "rozgryźć" — poznać jego zachowania, nauczyć się przewidywać reakcje i zagrożenia na spacerze. Tak naprawdę otworzył się dopiero po roku. Przez pierwsze miesiące miał lęk separacyjny. Kiedy był sam w domu, demontował boazerię w przedpokoju — czasem tak bardzo, że nie można było wejść do mieszkania. Behawiorysta poradził nam zakup klatki kennel i tam właśnie ma swój azyl. Teraz stał się przylepą. Wciąż sprawdza, na ile może sobie pozwolić, ale jest rozpieszczony. Ma trzy miejsca do spania — klatkę z reszta kojca i dużą psią podusią, kolejną podusię pod biurkiem, gdzie swego czasu lubił się chować podczas burzy i... kanapę.

Uwielbia wędzona makrelę i lody. Lubi też marchewkę i banany. Znudziły mu się jabłka. Uwielbia się szarpać. Chce, by rzucić mu piłkę, ale najpierw trzeba mu ją odebrać. Poza tym Harry to potworny złodziej! Potrafi wygrzebać bułkę z plecaka, pogryźć walizkę, gdy wyczuje w niej jabłko i nawet ukraść ostre papryczki ze śmietnika. Próbuje zjeść dosłownie wszystko, co znajdzie na ulicy. Na szczęście pozwala włożyć sobie rękę do gardła, gdy jest taka konieczność. Ze względu na Harry'ego nie możemy mieć klamki w kuchni... jest wyjmowana, gdy wychodzimy z domu. No i ma zakaz wchodzenia do kuchni, kiedy jesteśmy w domu.

Harry ma około sześciu lat. W schronisku przypisano mu datę urodzenia — 1 listopada. Jest trochę dziwnym psem — bardzo melancholijnym. By zdobyć jego zaufanie potrzeba było dużo pracy, czasu i cierpliwości. Wielu rzeczy się boi. Nie akceptuje wielu zwierząt. Jego wady nie mają jednak znaczenia, bo kochana mordka ciesząca się na nasz widok, gdy wracamy do domu, rekompensuje wszystkie trudy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, dlatego adopcja zwierzaków musi być świadoma, a powody, dla których decydujemy się na ten krok, właściwe. Gdy już jednak zabieramy zwierzaka do domu, zdajemy sobie sprawę z tego, jak pusto było bez niego.


[Katarzyna Kurowska]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.