wtorek, 10 maja 2016

VI.001









Borys i Harpi


To był początek marca 2015 roku, kiedy postanowiliśmy po odejściu naszej kotki zaadoptować dwa kolejne. Tyle zabawek, drapak i miłość do kotów nie mogły się zmarnować z powodu smutku po utracie przyjaciółki Aszki.

Tak zebraliśmy się w sobie i pojechaliśmy do Skwierzyny odwiedzić Skwierzyńskie Towarzystwo Ochrony Zwierąt „Zwierzaki Niczyje”. Wiedzieliśmy, że wrócimy z dwoma kotami. Jednego mieliśmy już „na oku”. Drugi miał być „ten czarny bez oczka”, który okazał się dzikuskiem i jak tylko nas zobaczył, schował się. W tym momencie inny kot wykorzystał okazję i wskoczył mi na kolana. Zaczął się łasić.  I jak tu takiego zostawić? Nie dało się. Tak Borys sam sobie znalazł dom. Kot z ogłoszenia — Nuki okazał się kotem z zaburzeniami błędnika. Troszkę niepełnosprawny. Zataczał się i miał zabawny na pierwszy rzut oka sposób poruszania się. Mimo tej „wady” również wrócił z nami do domu.
Borsy już w pierwszej godzinie w nowym domu zlokalizował miski i wszystkie zabawki. Poczuł się, jakby mieszkał tutaj od małego. Nukiemu akceptacja nowego miejsca zajęła troszkę więcej czasu. Niestety po pół roku zachorował i przegrał walkę z chorobą. Borys wpadł w depresję. Z aktywnego kocura zrobił się kot widmo ani nie chciał się bawić, ani przytulać... Był, ale jakby go nie było...

Na Facebooku pojawiła się akcja, w której szukano domów dla całej masy kociaków. Zaczęłam namawiać Marcina do adopcji kolejnego czworonożnego przyjaciela. Po długich rozmowach i fochach zapadła decyzja, że zabierzemy jednego malucha na weekend i zobaczymy, czy chłopaki się polubią.
Początki zawsze bywają ciężkie i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mały, podobnie jak Borys, od razu poczuł się jak u siebie. Borys miał przerażenie w oczach i unikał kontaktu z młodym... Ale sytuacji podbramkowych nie było, więc po weekendzie czarny kotek został i otrzymał imię Harpi.

Borys to oaza spokoju. Jak się robi coś w kuchni, siada w kącie i tylko cicho obserwuje. Zanim wejdzie na kolana, patrzy na nas i czeka na pozwolenie. Zdarza mu się nad ranem złapać za wystającą spod kołdry stopę, czy klepnąć łapką po nosie, no ale w końcu miski same się nie napełnią.

Harpi to małe bezczelne i rozpieszczone kocie dziecko. Zagląda do talerza, przejdzie po twarzy, jeśli akurat ma ją po drodze, jak się uda wepchać do łazienki, to nawet wejdzie na kolana podczas siedzenia w wannie. Poduszka to najlepsze legowisko, najlepiej jak jeszcze w pobliżu jest nasza głowa. Rano też musi sprawdzić, czy przypadkiem Borys nie dostał czegoś lepszego na śniadanie.

Oba śpią z nami w łóżku, pilnują drzwi pod łazienką, w końcu się uchylą i uda się wślizgnąć do środka, broją i udają, że to nie one tylko powietrze. Nie wyobrażam sobie domu bez tych dwóch nicponi. Każdego dnia uświadamiają nam, że dobrze zrobiliśmy, dając im dom. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.