Borys i Harpi
To był początek marca
2015 roku, kiedy postanowiliśmy po odejściu naszej kotki zaadoptować dwa
kolejne. Tyle zabawek, drapak i miłość do kotów nie mogły się zmarnować z
powodu smutku po utracie przyjaciółki Aszki.
Tak zebraliśmy się w
sobie i pojechaliśmy do Skwierzyny odwiedzić Skwierzyńskie Towarzystwo Ochrony Zwierąt „Zwierzaki Niczyje”.
Wiedzieliśmy, że wrócimy z dwoma kotami. Jednego mieliśmy już „na oku”. Drugi
miał być „ten czarny bez oczka”, który okazał się dzikuskiem i jak tylko nas
zobaczył, schował się. W tym momencie inny kot wykorzystał okazję i wskoczył mi
na kolana. Zaczął się łasić. I jak tu
takiego zostawić? Nie dało się. Tak Borys sam sobie znalazł dom. Kot z
ogłoszenia — Nuki okazał się kotem z zaburzeniami błędnika. Troszkę
niepełnosprawny. Zataczał się i miał zabawny na pierwszy rzut oka sposób
poruszania się. Mimo tej „wady” również wrócił z nami do domu.
Borsy już w pierwszej
godzinie w nowym domu zlokalizował miski i wszystkie zabawki. Poczuł się, jakby
mieszkał tutaj od małego. Nukiemu akceptacja nowego miejsca zajęła troszkę
więcej czasu. Niestety po pół roku zachorował i przegrał walkę z chorobą. Borys
wpadł w depresję. Z aktywnego kocura zrobił się kot widmo ani nie chciał się
bawić, ani przytulać... Był, ale jakby go nie było...
Na
Facebooku pojawiła się akcja, w której szukano domów dla całej masy kociaków.
Zaczęłam namawiać Marcina do adopcji kolejnego czworonożnego przyjaciela. Po
długich rozmowach i fochach zapadła decyzja, że zabierzemy jednego malucha na
weekend i zobaczymy, czy chłopaki się polubią.
Początki
zawsze bywają ciężkie i nikt nie mówił, że będzie łatwo. Mały, podobnie jak
Borys, od razu poczuł się jak u siebie. Borys miał przerażenie w oczach i
unikał kontaktu z młodym... Ale sytuacji podbramkowych nie było, więc po
weekendzie czarny kotek został i otrzymał imię Harpi.
Borys to
oaza spokoju. Jak się robi coś w kuchni, siada w kącie i tylko cicho obserwuje.
Zanim wejdzie na kolana, patrzy na nas i czeka na pozwolenie. Zdarza mu się nad
ranem złapać za wystającą spod kołdry stopę, czy klepnąć łapką po nosie, no ale
w końcu miski same się nie napełnią.
Harpi to
małe bezczelne i rozpieszczone kocie dziecko. Zagląda do talerza, przejdzie po
twarzy, jeśli akurat ma ją po drodze, jak się uda wepchać do łazienki, to nawet
wejdzie na kolana podczas siedzenia w wannie. Poduszka to najlepsze legowisko,
najlepiej jak jeszcze w pobliżu jest nasza głowa. Rano też musi sprawdzić, czy
przypadkiem Borys nie dostał czegoś lepszego na śniadanie.
Oba śpią
z nami w łóżku, pilnują drzwi pod łazienką, w końcu się uchylą i uda się
wślizgnąć do środka, broją i udają, że to nie one tylko powietrze. Nie
wyobrażam sobie domu bez tych dwóch nicponi. Każdego dnia uświadamiają nam, że
dobrze zrobiliśmy, dając im dom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.