czwartek, 30 czerwca 2016

VI.008


Pixie

Nitka
 
Coco 



Tym razem ponownie odwiedziłam Janinę i Marka, goszczących już wcześniej w czwartej edycji naszej akcji (wpis IV.049). Tym razem mruczącymi bohaterami są dwie piękne pręgowane damy, Nitka i Coco, oraz Pixie, który w pręgowatości im ani trochę nie ustępuje.
Czarny Dixie, którego czytelnicy mogą pamiętać z wcześniejszej historii, przegrał z białaczką. Pomimo walki i starań o uratowanie go, brat Pixiego odszedł do krainy wiecznych łowów trochę ponad rok temu. Decyzja o dokoceniu oczywiście dojrzewała. Później problemem był wybór kotów, które zamieszkają z Pixim. Pierwotnie miało to być jedno z kocich rodzeństw, ale było zbyt wcześnie na adopcję kolejnego czarnego kota po stracie poprzedniego.  
A jaka jest historia Nici i Coco (Kłębuszka)? Nitka w wieku ok. roku (choć niesamowicie mała i drobna!) trafiła krótko po stracie swoich kociąt pod opiekę komitetu społecznego Pokochaj i Przygarnij z Gliwic. Instynkt macierzyński udało się „przekierować” na maleńkiego, kilkudniowego kociaka, który stracił mamę, a jeszcze bardzo potrzebował jej opieki i pokarmu. Tym maluchem był… a właściwie była Kłębuszek. Maluch spłatał figla opiekunom i dopiero po jakimś czasie okazało się, że kocurem zostać nie planuje, za to wyrasta na całkiem ładną koteczkę.
Pixie niezwykle się uspokoił po stracie brata – prawie jakby przejął jego charakter. Z zaakceptowaniem kotek nie miał problemów. Teraz zastępuje go Coco, której energia jest niewyczerpana. Tym razem to ona wpadała w kadr atakując piórka, którymi pomagałam sobie fotografując inne koty. Chociaż w kwestii piórek i Pixie wiele się nie zmienił – ucieczki z wędką nadal wychodzą mu doskonale. Najspokojniejsza wydaje się być Nitka. Niewylewna i wciąż powściągliwa, na mizianko pozwala głównie, kiedy drzemie.

Ah! No i bym zapomniała. Pixie powoli wkracza na czerwone dywany, jako gwiazda kociej strony Facebook’a. Herszta i jego dwie wielbicielki można śledzić na fanpage'u Pixie kot z charakterem

2 komentarze:

  1. Strata kota zawsze bardzo boli, oby dobrze mu się żyło w krainie wiecznych łowów :c
    Fajnie że po tym wszystkim, Pixi ma już kompana do zabaw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strata Dixiego zawsze będzie boleć... jego choroba spadła na nas jak grom z jasnego nieba, i zabrała go błyskawicznie... :( Ale wierzymy że nic nie dzieje się bez przyczyny.
    Nie wyobrażaliśmy sobie by Pixie był sam. Teraz po czasie jest im chyba dobrze razem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.