poniedziałek, 18 maja 2015

V.015










Chyba mam szczęście do wyjątkowych ludzi. Beti poznałam już dawno temu i od zawsze wiedziałam, że jest "świrem". W jej domu mieszkały koty, węże, pająki, jeż i inne zwierzaki; mają też z mężem konie w stajni pod Krakowem. 

Tym razem spotkałam się z Beti i jej dwoma kotami - Gandalfem i Pepeo - przy okazji sesji ciążowej, na dwa tygodnie przed pojawieniem się na świecie synka Beti i Pawła. W czasie, kiedy robiliśmy sesję, w Krakowie było nieznośnie gorąco. Aby ulżyć długowłosym kotom, Beti poszła z nimi do kociego fryzjera. Koty straciły nieco futra na grzbiecie, na szczęście udało się uniknąć efektu "jestę pudlę", a kocie życie w upale stało się bardziej znośne.
Gandalf i Pepeo nie byli na szczęście nigdy "kocimi bidami" - od zawsze mieli Beti, Pawła i kochający dom. Gandalf, od kiedy Beti zaszła w ciążę, zrobił się jakby bardziej miziasty. Gdzie Beti, tam Gandalf. Pepeo, jak zwykle, bardziej nieśmiały.

Zatem przy okazji pojawia się temat idealny do naszej akcji: "Koty a ciąża". Nawet nie zadałam Beti pytania, czy przez myśl im przeszło: "Koty zagrożeniem dla ciąży". Wiem, że takim zwierzolubnym ludziom pewnych pytań się nie zadaje, odpowiedzi są oczywiste. Na ten temat rozmawiałam też z "ekspertką" Justyną, która jest mamą 10-miesięcznej Lenki i dzieli dom z dwiema kotkami: Henią i Benią. Istnieją dziesiątki mitów związanych z tematem "kot w domu ciężarnej" i "kot, a ludzki noworodek". Nasz ulubiony mit: kot wysysa duszę dziecku! A zanim dziecko pojawi się na świecie, na pewno matka zarazi się od kota toksoplazmozą. No, ryzyko zarażenia istniałoby, gdyby chorego kota zjeść na surowo. Albo grzebać w kocich kupach gołą ręką i tą samą ręką jeść chwilę później. Wystarczy zachowywać higienę, ewentualnie scedować sprzątanie kuwety na kogoś innego. A w tym czasie położyć sobie kota na brzuchu, niech mruczy potomstwu relaksacyjnie. [O kwestii toksoplazmozy i toksokarozy możecie przeczytać TUTAJ - przypis Ł.L.].

Nie wiem, skąd wzięło się przekonanie, że kot na pewno zrobi dziecku krzywdę, przywali cielskiem, poddusi i wsadzi ogon do gardła. Czy ktoś kiedyś słyszał o takim przypadku? Moja Stefa jest raczej mało dotykalska, ale kiedy słyszy płacz dziecka, biegnie w podskokach pocieszać. Wczoraj oglądałam na tablecie filmik od koleżanki z jej płaczącym rocznym synkiem - Stefa prawie weszła w ekran, cała rozmruczana! Trochę rozsądku... 

Więcej o kotach i macierzyństwie znajdziecie w Kocich Sprawach - polecam artykuł  autorstwa naszej Justyny Wilk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.