czwartek, 14 maja 2015

V.014









                                                                            Ubik


Ubik (wcześniej Misio) został przeze mnie przygarnięty ze szczecińskiego TOZ-u w lutym tego roku. Zanim tam trafił błąkał się dość długo w deszczu i na mrozie prawdopodobnie wyrzucony przez kogoś z domu. Ma około dwóch lat. Jego obecne imię pochodzi od tytułu książki mojego ulubionego pisarza i właściwie nic nie oznacza. Po przeprowadzce do Większego Miasta musiałem zostawić mojego poprzedniego kota z bratem. Nie wyobrażałem sobie mieszkania bez kota, więc zacząłem poszukiwania. Szukałem kota typowo kanapowego, który nie jest przesadnym przylepą, ale da się pogłaskać i potrafi zająć się sobą, gdy mnie nie ma w domu. Pani, która opiekowała się nim na tymczasie, zarzekała się, że taki właśnie będzie, że nie będzie gryzł ani drapał oraz, że jest bardzo wycofany i boi się innych zwierząt. Odpowiadało mi to. W ogóle zawsze chciałem przygarnąć kota "uszkodzonego" (ślepego, bez ogona czy nogi) uważam, że każde zwierzę zasługuje na dom, nie tylko te ładne i zdrowe. 
Po pierwszych dwóch dniach, spędzonych głównie za łóżkiem, Ubik zwabiony jedzeniem i drapaniem za uchem, powoli zaczął się przekonywać do nowego miejsca. Trzeciego dnia spał już przy mojej poduszce i okazał się strasznym miziakiem (czyli nie do końca taki wycofany, choć miewał co jakiś czas momenty "depresyjne"). Po miesiącu przypałętała się choroba skóry i zaczęły się stresujące dla nas obu wizyty u weta. W międzyczasie okazało się też, czemu kot nie gryzie: po prostu nie ma zębów (o czym nie powiadomiła mnie Pani z TOZ-u - mam, czego chciałem). Czasem też drapnie, ale tylko dla zabawy. Dziś już w większości chorobę mamy za sobą, antybiotyk odstawiony, a Ubik okazał się wesołym, przyjacielskim kotem, lubiącym pisanie na klawiaturze i wypatrywanie samochodów przez okno. Biega za sznurówkami i swoim ogonem, ma swoją ulubioną zabawkę-myszkę i rozpływa się kiedy mizia się go po brzuchu (jednak jest przylepą), reaguje na imię. Przejął też rolę budzika, co nie bardzo mi się podoba, bo przejęty stanowiskiem budzi godzinę za wcześnie. Ale nic to... Bardzo się lubimy. W przyszłości, kiedy już całkiem będzie zdrowy, planuję znaleźć mu towarzysza do zabawy. Mam wyrzuty sumienia, kiedy idę do pracy, a Ubik zostaje sam w domu...

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.