sobota, 5 kwietnia 2014

IV.002







Trzy kudłacze i dwa człowieki 


Czarna, Nakrapiana, Fado, Iwona i Krzysiek to cały nasz skład. Każdy z naszych podopiecznych ma inną historię:

Czarnulka trafiła do mnie zanim poznałam Krzyśka, ba! zanim w ogóle do stolicy przyjechałam. Znalazłam ją jako tygodniowe kocie. W zasadzie to sama się znalazła. W sobotni poranek, gdy weszłam do garażu usłyszałam okrutne miauczenie. Przeszukałam calutki garaż, ale kota poza tym, że słychać, to ani śladu. Tata znalazł źródło kociego nieszczęścia, a raczej dwa źródła. Nasza czarnula siedziała w kącie garażu wciśnięta między opony, a pod maską samochodu wydzierała się wniebogłosy połowę mniejsza siostrzyczka. Niestety mniejsza kotka była ciężko chora i nie udało się jej uratować, za to Czarna zamieszkała "tymczasowo" u nas. Kotę wykarmiłam i wyrosła na piękną damę - wredną damę. To było 6 lat temu.

Nakrapiana trafiła do nas (do mnie i Krzycha) prawie cztery lata temu. Adoptowaliśmy ją od świetnych dziewczyn, które regularnie odratowują kociaku na jednym z warszawskich osiedli. To najbardziej rozgadane kocie jakie znam. Drze się o wszystko: żeby dać jeść, żeby dać wody, żeby głaskać, żeby poklepać, żeby nie głaskać, ale podrapać, żeby nie drapać, że pies się na nią patrzy... Serio. Niemiłosiernie irytująca, a przy tym permanentnie mrucząca. Nie da się jej nie kochać.

Fado, oszołom nad oszołomy. Bezwzględnie wpatrzony w swoich człowieków, za cwany żeby dać się tresować "jak border" (tak sobie to cały czasz tłumaczę). Za żarcie zrobi wiele, z kotami się wychował - jest najmłodszy w stadzie, ma niecałe 3 lata. Ulubione zajęcie poza beztroskim galopowaniem po polach i lasach to przeżuwanie Nakrapianej - która sama potrafi się mu nadstawić.

Zasadniczo w domu mamy wesoło.

1 komentarz:

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.