wtorek, 6 czerwca 2017

VII.012

Lilka przy wodopoju









Dzidek przy pracy




Pegi na słońcu





Smutne historie i wypadki losowe

Do Magdy i Aleksandra wróciłam, żeby opowiedzieć Wam o Lilce, bo Dzidka i Pegi już poznaliście — możecie poczytać o nich TUTAJ
Lilka ma za sobą smutną historię, jedną z tych, w których na usta samo ciśnie się "ale dlaczego?" — jak wszyscy (chyba) wiemy, na wypadki losowe nie ma rady. Jest, jak jest. Lilka miała swój dom, siostrę i opiekuna. Może nie był to Hilton, ale po co komu Hilton, skoro Lilka czuła się bezpiecznie. Jednak pewnego dnia zmarł jej opiekun. Wtedy pierwszy raz usłyszałam o niej i jej siostrze. Nie było do końca pewne, czy rodzice Roberta zaopiekują się kotami. Samotni, starsi, zmieniali lokal na mniejszy i po śmierci syna nie bardzo chyba czuli się na siłach, by opiekować się kotami. Mimo to przygarnęli futrzaste panny i niejako problem z szukaniem im nowego domu zniknął. 
W zeszłym roku w lipcu (2016) Magda napisała do mnie, że znalazła Lilkę na stronie schroniska, że ma nadane inne imię i że jest w schronisku z siostrą. Z pewnością teraz w myślach wszyscy pytacie — jak można było oddać członka rodziny? — wyjaśnię więc, że wypadki losowe po prostu są, nic na nie poradzić nie możemy. 
Kotki trafiły do schroniska, bo zawiózł je tam tata Roberta... po śmierci swojej żony. Człowiek został sam z kotami, których nie chciał. Bez syna, bez żony. Trochę za dużo dramatów. Poza tym nie nam oceniać tę sytuację, dlatego powróćmy do chwili odnalezienia dziewczyn na stronie schroniska — okazało się, że obie dziewczyny złapały koci katar, przypałętały im się jakieś stany zapalne oczu — u siostry Lilki oko udało się uratować (dziewczyna trafiła do Warszawy i mamy nadzieję, że też opowie swoją historię), u Lilki skończyło się pustym oczodołem. Kotki objęła opieką jedna z łódzkich fundacji (Kotylion) i tylko dzięki wsparciu fundacji (i darczyńców, którzy wpłacili datki) udało się kotkom pomóc. Adopcja Lilki nie była jednak taka prosta, bo okazało się, że dama ma jakieś problemy z załatwianiem się — po jakimś czasie wyszło na jaw, że to bardziej problemy z wrastającymi paznokciami, niż z pęcherzem. Po wyłożeniu kuwet podkładami kotka zaczęła normalnie korzystać z toalety. Niestety oznaczało to, że nie można jej zostawić na doglądanie przez rodzinę lub znajomych, bo dwie dodatkowe kuwety z podkładami, które trzeba natychmiast sprzątnąć, mogą stanowić utrudnienie. Tak Lilka została podróżniczką i w razie dłuższego wypadu, jedzie ze swoimi opiekunami w szeroki świat, którego nie znała. 
Lila jest bardzo miziastym kotem. Lubi towarzystwo człowieka i bez problemu dogadała się z nowymi towarzyszami życia. Ma wreszcie nowy dom i mimo traum jakie przeszła, może cieszyć się miłością i troskliwością. Tu jednak nie koniec wypadków losowych — tuż po mojej wizycie okazało się, że Lilka ma problemy z serduchem i nowotworem. Na serducho udało się znaleźć rozwiązanie — usunięcie płynu z opłucnej i zaaplikowanie tabletek, które kocica będzie musiała zażywać już do końca swoich dni. Jest lepiej, ale guz to tykająca bomba.
Zostawiam tę opowieść w zawieszeniu i odsyłam Was do śledzenia losów Lilki na jej fanpejdżu, który dzieli ze swoimi nowymi towarzyszami.  

2 komentarze:

  1. Lilelczko, siostro moja biedna... dziś Ciocia odnalazła Twoje zdjęcia i historię naszą. ja mam się świetnie, koci katar został natychmiast wyleczony, ale była dziura... w oku. Ciocia nie odpuściła i z pomocą doktora Garncarza nie ma śladu. Całuję Twój pyszczek, do usłyszenia. Bunia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może Bunia dołączy do Akcji i też o sobie opowie?
      Mamy wolontariuszy w Warszawie :) w razie potrzeby.
      Zapraszamy!

      Usuń

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.