sobota, 3 czerwca 2017

VII.011

Fason

Falbanka














Sentymentalna wizyta


Falbanka była moją pierwszą modelką z pierwszej edycji akcji "Mój Kot Ma Dom". Tak. W grudniu minie pięć lat, jak się poznałyśmy. Kiedy weszłam domu Oli i zaczęłam od witania się z kotami, zapytałam Falbankę, czy mnie pamięta – zachowała się, jakby pamiętała i chyba nawet ucieszyła się. Może nie tyle na mój widok, ile dlatego, że nie miałam ze sobą lampy. Przy pierwszej sesji ze względu na nieprzychylną zdjęciom aurę (pochmurna zima) taszczyłam ze sobą lampę z parasolką i statywem. Bardzo wtedy zestresowałam Falbankę, chociaż była dzielna i uparta w pozowaniu. 
Nie przyszłam jednak tylko do Falbanki. Tym razem miałam możliwość poznać Fasona, który jest przyrodnim bratem Falbanki i ludzkiego przyrodniego brata. Podopieczni dali z siebie wszystko, nawet na chwilę pojawiali się na zdjęciach rodzinnych, chociaż tego akurat się nie spodziewałam. Jednego jestem pewna — dostrzegalna jest więź między kotami i ich opiekunami oraz młodym człowiekiem, którego bardzo fascynuje ogoniaste rodzeństwo i trochę chyba zazdrości możliwości wchodzenia w lub na różne rzeczy, gdzie on jeszcze wejść nie potrafi lub jest przekonywany, że to zły pomysł. 
W życiu Falbanki nie tylko pojawili się nowi członkowie rodziny, ale też nowe miejsce — dużo zmian, które pręgowana panna zaakceptowała i chyba nie zamieniłaby się z innym kotem. 
Jeżeli chodzi o Fasona, to był bardziej powściągliwy — może i próbował nosić moje buty, ale te bardziej oblegała Falbanka, więc nie miał szans; może i zaglądał do mojej torby, jednak doszedł do wniosku, że przyjaźnić się ze mną nie musi. Nie aż tak. Fason pojawił się, ponieważ było więcej przestrzeni i można było zaryzykować dokocenie. Skończyło się na tym, że każdy spał z jednym kotem w osobnym pokoju, bo stres... Na szczęście "krawieckie koty" dogadały się i dziś tworzą wspaniałą rodzinę. 

Przy okazji tego spotkania, które idealnie pokazało, jak wiele potrafi zmienić się w życiu człowieka i w życiu kota, pomyślałam sobie o ciągu dalszym akcji — bo nie wiem, czy ma on być, czy jednak nie. Po pięciu latach nadchodzi kryzys i albo trzeba odpuścić, albo przeobrazić się, albo iść ślepo dalej ze świadomością, że pomysł może sam się zwinąć. Idąc do domu, robiłam sobie w pamięci listę plusów i minusów akcji. Minusem jest to, że bez Waszej aktywności i namawiania znajomych na udział w akcji nie ma szans na rozwój. Inny minus to nasz (wolontariuszy) brak czasu, bo przecież mamy swoje życia i światy bardzo skomplikowane, gdzie plan dnia bywa wypełniony co do sekundy — nasz brak odzewu, to Wasz brak chęci. Wracamy więc do pierwszego minusa. Trzecim problemem są niejasności związane z kwestią praw autorskich i późniejsze przepychanki. To bardzo męczy i już nudzi. A później mnie się odechciewa... Są też plusy: aktywnie promujemy świadome i odpowiedzialne adopcje i opiekowanie się zwierzętami; nasze wpisy są dobrym przykładem na praktykę opiekuńczą i budowanie relacji; otrzymujecie zdjęcia swoich podopiecznych, a w kontekście chorób i śmierci, pozostają Wam kolorowe pamiątki, po fantastycznych towarzyszach i członkach Waszych rodzin. Warto więc mimo wszystko do nas dołączyć, bo... nie jesteśmy zamkniętym kręgiem osób, ani grupą wzajemnej adoracji — mamy swój cel i chcemy go wspólnie z Wami realizować. 
Po ponownym spotkaniu z Falbanką myślę też, że to bardzo miłe móc zobaczyć pierwszą modelkę w nowych okolicznościach i jednak mieć pewność, że fajnie trafiła i że mam stały głód nowych opowieści... Mam nadzieję, że Wy też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.