Joasia i Paweł Danielewscy
Nie lubimy kotów. Są to indywidualiści, z humorami, nie robią sztuczek! Jako właściciele 2 psów jesteśmy przekonani, że psy są fajne, a kot to kot...
Będąc pod koniec września 2012 na Chorwacji, w dniu rocznicy naszego ślubu na spacerze skalistym brzegiem morza, w opuszczonej przez świat i ludzi zatoczce znajdujemy kota. Zwyczajnego, szarego, okrutnie miauczącego. Widać, że jest chudy i zabiedzony. Serce się łamie na drobne kawałki, biegniemy po kanapki z tuńczykiem i wodę, jednak kot odmawia jedzenia. Dziwi nas to, bo jest okrutnie wychudzony.
Stoimy i myślimy co zrobić, próbujemy odejść, żeby zobaczyć reakcję kota – idzie za nami...
I tu mała dygresja. Wiele osób mówi, że chce zrobić „coś dobrego dla świata”. Chcieliby ale się boją, albo nie mają czasu, albo wyobrażają sobie, że trzeba bardzo się wysilić, żeby działać charytatywnie. Sprawianie by świat stał się lepszy jest działaniem małych kroków – widzisz śmieci na leśnej drodze – zabierasz i wyrzucasz do kosza, masz trochę pieniędzy – przekazujesz na pomoc dla godnej zaufania instytucji, widzisz pijanego śpiącego na chodniku – sprawdzasz czy żyje i wzywasz adekwatną pomoc. Smuci mnie obojętność ludzi. Wydaje im się, że jak odwrócą głowę to problem zniknie, że jak czegoś nie zauważą – to nie wezmą za to odpowiedzialności (w myślach mam obraz człowieka, który leży bez ruchu w tramwaju, a ludzie wychodzą z wagonu mówiąc – „zmieńmy tramwaj, bo on może umrzeć”).
I znów Chorwacja – mąż mówi: „jak kota nie zabierzemy, to nigdy sobie tego nie wybaczę”. Wiem, że ma rację, choć w głowie widzę szereg konsekwencji, jakie na nas czekają: kłopoty z właścicielem apartamentu, weterynarze, granica, transport kota, szukanie mu domu...
Kot był umierający, dlatego nie chciał ani jeść, ani pić. Dziś jest z nami i uważa się TROCHĘ za psa. Jest oczkiem w głowie męża, kochamy go bardzo i zmieniliśmy zdanie na temat kotów.
Daje nam wiele radości i czułości. Nie wyobrażamy sobie życia bez niego. Pokazuje nam co to znaczy relaks, cieszenie się z chwilą, dobra zabawa.
Przeczytałam ten post w pracy. Teraz chowam się za monitorem, bo mi się oczy mokre zrobiły. Cudowna historia.
OdpowiedzUsuńGratuluję odwagi, życie nabiera sensu gdy się czyta że są ludzie o takich wielkich sercach dla zwierząt.
OdpowiedzUsuńCudowna historia :)
OdpowiedzUsuńZuzanna J.