niedziela, 2 czerwca 2013

II.014











"Przyjaciele mojego (nie) dzieciństwa"


Kiedy byłam dzieckiem pewnego razu moja mama przeczytała mi książkę pod tytułem "Przyjaciele mojego dzieciństwa". Z początku była ona cudowną opowieścią o różnych stworzeniach, które pojawiały się w życiu bohaterki, jednak w miarę rozwoju akcji było jasne, że nie ma szans na zakończenie w stylu "i żyli długo i szczęśliwie". To chyba jedyny problem z jakim musimy zmagać się zawsze. Przyjaciele mojego dzieciństwa już dawno odeszli, jednak każdy powrót do rodzinnego domu przypomina mi, że dom jest tam, gdzie są koty i psy... A przez ten dom przewinęła się cała armia psów, kotów, a nawet papuga, kanarek i żółw. Takie małe zoo. 
Obecnie mieszkają tu dwie mało urodziwe acz groźne psice i siedem kotów (przy czym pozujących jest tylko pięć, pozostałe dwa dostają zawału na mój widok). Prince i Somea zaszyły się w krzaczorach, kiedy Peggy Sue, Mania, Lala, złośnica Ernia, Duduś i najstarszy Cezary oraz wspomniane suki - Kluska i jej wiecznie uśmiechnięta matka Kredka, uskuteczniały miny do obiektywu. Tutaj zawsze coś się dzieje - jeśli nikt nie choruje, nikt nie rozrabia, nikt nie łowi myszy, much lub ptaków, to chociaż Kluska kopie bunkry dla swoich opiekunów. Najprawdopodobniej ona już wie o zbliżającym się huraganie lub innej trąbie powietrznej, czego jej państwo docenić nie potrafią i usilnie psują jej wysiłki... - choć trzeba przyznać, że nie jest to wcale takie proste by zakopać norę wielkości trzech człowieków! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.