O bardzo szczęśliwym biało-czarnym kocie...
W sklepie zoologicznym na Janowie w Łodzi zaopiekowano się kotem - tak zaczyna się ta opowieść. Jej szczegóły poznacie w zbiorczym wydaniu wieńczącym drugą edycję akcji. Dziś w skrócie - dlaczego Uszatek jest szczęśliwym kotkiem. Kocurek trafił pod dach Pani Elżbiety - początkowo tylko na przechowanie, tymczasowo, na wyleczenie, na weekendowe podawanie leków... jednak gdy okazało się, że kot cierpi na kocią wersję HIV (FIV) jego jak dotąd tymczasowi opiekunowie zdecydowali o adopcji Uszatka. Zdawali sobie sprawę jak trudno może być znaleźć dom dla chorego kota, który nie może wychodzić (bo to zagraża i jemu i innym kotom), który nie może mieć towarzystwa (a u kociarzy poprzestanie na jednym kocie bywa trudne), który wymaga stałej opieki medycznej i podawania leków wspomagających system immunologiczny (co wiąże się z kosztami oraz poświęcaniem czasu i uwagi futrzakowi). Ta trudna w sumie adopcja była oczywistą decyzją w domu Pani Elżbiety. Teraz Uszatek może domagać się pieszczot i uwagi, może zajmować się pielęgnacją swojego futerka i ubijaniem ziemi w storczykach Pani Elżbiety. Teraz czarno-biały kot z uciętym uchem (prawdopodobnie w ramach znaczenia bezdomnych kotów po operacji kastracji/sterylizacji) może uważać siebie za wyjątkowego szczęściarza. Ma dom - bardzo kochający dom.