poniedziałek, 8 czerwca 2015

V.021

















Frida, Nakata i Syriusz

Karolinę poznałam dzięki Ani drugiej poznańskiej wolontariuszce akcji MKMD. Karolina oprócz najpiękniejszego widoku na Poznań, jaki w życiu widziałam, ma też trzy koty. Czarną i nieśmiałą Nakate, Fride - krówkę bez ogonka i części łapki oraz Syriusza skaczącego za piórkiem mimo braku łapki. Niepełnosprawne koty? Te skaczące i próbujące łapać piórka? Karolina sama o nich napisała. Ja mogę od siebie dodać tylko jedno - wyjątkowi ludzie mają wyjątkowe koty!

Trzy koty temu byłam normalna 

Tak rzecze moja tabliczka na drzwiach, ale nie do końca jest to prawdą. 
Zawsze towarzyszyło mi jakieś zwierzątko, we wczesnym dzieciństwie psy, kot, a później przez długie dziesięć lat nieodżałowanej pamięci królik o wdzięcznym imieniu Johny (gdziekolwiek jesteś, głaszczę Cię teraz po grzbiecie!).
 
Kiedy po niemal roku wróciłam do Polski z zamorskich wojaży, wiedziałam, że w pustym mieszkaniu nie wytrzymam. Nie trzeba było długo czekać, moja ekskobieta zadzwoniła z płaczem, że ma do wydania niepełnosprawne kociątko, którego nikt nie chce. Jestem specjalistką od przygarniania tego, czego nikt inny nie chce i tak w moim domu pojawiła się Frida, pingwinek bez połowy ogona i stopy. Szybko zaprzyjaźniłyśmy się. Jeden kot w domu to jednak o co najmniej jednego za mało, więc szybko rozejrzałam się po fundacjach i trochę niechcący, trochę przypadkiem w domu pojawiła się Nakata. Brzydka jak nieboskie stworzenie czarna kotka, z matową sierścią, chuda jak patyk.
I tak rozpoczął się najpiękniejszy związek jaki dane mi było kiedykolwiek obserwować, czasem jest to love/hate relationship, ale jednak więcej w nim miłości. Całowanie po uszkach, wspólny sen i asystowanie sobie wzajemnie we wszystkim. Nakata została przewodniczką nie do końca sprawnej Fridy.

W takim to sfeminizowanym składzie przeżyłyśmy rok. 
Nadszedł styczeń i mimo zimy, w mojej czarnej jak wszystkie posiadane ubrania duszy zrodziła się ponownie chęć ocalenia kociej biedy. Okazało się, że fejsbukowa grupa "Ja pacze sercem" organizuje transport kocich i psich bied z okręgu ługańskiego na Ukrainie. Dorobiłam się w ten sposób emigranta, poszkodowanego w wyniku ludzkiej bezduszności - Syriusza. Syriusz, roczny dziś kocur, został w swoim rodzinnym Dniepropietrowsku przywiązany drutem i przygnieciony gruzem w piwnicy. Jego noga nadawała się tylko do amputacji, zresztą nieprawidłowo wykonanej. Jednakowoż Syriusz radzi sobie świetnie i mimo krzywdy, jakiej doznał, jest najbardziej miziastym miziaczem po tej stronie Missisipi, codziennie budzi mnie mruczeniem i barankami.
Chwilowo nie planuję kolejnych kotów, ale kto wie, co przyniesie los i jaką biedę spotkam na swojej drodze. Bycie crazy cat lady to zajęcie na pełen etat, nie przelewki!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.