Frida, Nakata i Syriusz
Karolinę poznałam dzięki Ani drugiej poznańskiej wolontariuszce akcji MKMD. Karolina oprócz najpiękniejszego widoku na Poznań, jaki w życiu widziałam, ma też trzy koty. Czarną i nieśmiałą Nakate, Fride - krówkę bez ogonka i części łapki oraz Syriusza skaczącego za piórkiem mimo braku łapki. Niepełnosprawne koty? Te skaczące i próbujące łapać piórka? Karolina sama o nich napisała. Ja mogę od siebie dodać tylko jedno - wyjątkowi ludzie mają wyjątkowe koty!
Trzy koty temu byłam normalna
Tak rzecze moja tabliczka na drzwiach, ale nie do końca jest to
prawdą.
Zawsze towarzyszyło mi jakieś zwierzątko, we wczesnym dzieciństwie psy,
kot, a później przez długie dziesięć lat nieodżałowanej pamięci królik o
wdzięcznym imieniu Johny (gdziekolwiek jesteś, głaszczę Cię teraz po
grzbiecie!).
Kiedy po niemal roku wróciłam do Polski z zamorskich wojaży, wiedziałam, że
w pustym mieszkaniu nie wytrzymam. Nie trzeba było długo czekać, moja
ekskobieta zadzwoniła z płaczem, że ma do wydania niepełnosprawne kociątko,
którego nikt nie chce. Jestem specjalistką od przygarniania tego, czego nikt
inny nie chce i tak w moim domu pojawiła
się Frida, pingwinek bez połowy ogona i stopy. Szybko zaprzyjaźniłyśmy się.
Jeden kot w domu to jednak o co najmniej jednego za mało, więc szybko
rozejrzałam się po fundacjach i trochę niechcący, trochę przypadkiem w domu
pojawiła się Nakata. Brzydka jak nieboskie stworzenie czarna kotka, z matową
sierścią, chuda jak patyk.
I tak rozpoczął się najpiękniejszy związek jaki dane mi było kiedykolwiek obserwować, czasem jest to love/hate relationship, ale jednak więcej w nim miłości. Całowanie po uszkach, wspólny sen i asystowanie sobie wzajemnie we wszystkim. Nakata została przewodniczką nie do końca sprawnej Fridy.
I tak rozpoczął się najpiękniejszy związek jaki dane mi było kiedykolwiek obserwować, czasem jest to love/hate relationship, ale jednak więcej w nim miłości. Całowanie po uszkach, wspólny sen i asystowanie sobie wzajemnie we wszystkim. Nakata została przewodniczką nie do końca sprawnej Fridy.
W takim to sfeminizowanym składzie przeżyłyśmy rok.
Nadszedł styczeń i mimo zimy, w mojej czarnej jak wszystkie posiadane
ubrania duszy zrodziła się ponownie chęć ocalenia kociej biedy. Okazało się, że
fejsbukowa grupa "Ja pacze sercem" organizuje transport kocich i psich bied z
okręgu ługańskiego na Ukrainie. Dorobiłam się w ten sposób emigranta,
poszkodowanego w wyniku ludzkiej bezduszności - Syriusza. Syriusz, roczny dziś
kocur, został w swoim rodzinnym Dniepropietrowsku przywiązany drutem i
przygnieciony gruzem w piwnicy. Jego noga nadawała się tylko do amputacji,
zresztą nieprawidłowo wykonanej. Jednakowoż Syriusz radzi sobie świetnie i mimo
krzywdy, jakiej doznał, jest najbardziej miziastym miziaczem po tej stronie
Missisipi, codziennie budzi mnie mruczeniem i barankami.
Chwilowo nie planuję kolejnych kotów, ale kto wie, co przyniesie los i jaką
biedę spotkam na swojej drodze. Bycie crazy cat lady to zajęcie na pełen etat,
nie przelewki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.