sobota, 16 lipca 2016

VI.009











Mogłabym przekazywać suche fakty: Furia, amstaffka z diabłem pod skórą, zanim trafiła na swoich ludzi, przeszła przez 3 domy — w tym jeden patologiczny, drugi tymczasowy a trzeci całkiem nietrafiony. Przy okazji dorobiła się złej sławy i zyskała miano nieadoptowalnej...
Mogłabym też napisać wzruszającą opowieść o bardzo sympatycznej suni, która podporządkowała sobie troje ludzi i nie zamierza na tym kończyć, bo podbija serca wszystkich napotkanych. Jako przykład mogę podać np. to, że podczas spaceru, na który się umówiliśmy, uwiodła napotkanego tatę z dwójką dzieci (też rzucali jej piłkę, w końcu po to ich zaprosiła), albo przytoczoną przez opiekunów opowieść o tym, jak to wszyscy Furię rozpoznają zarówno w środowisku biegaczy, jak i wspinaczkowym... Do tego mogłabym jeszcze dodać parę śmiesznych historyjek o tym, że Furia lubi się kąpać, więc potrafi wprosić się komuś do wanny. Wszelkie gryzaki i zabawki służą do zabawy 24h na dobę, więc nie ma zgody na przerwy. Pies powinien spać z ludźmi, nawet jeżeli ludziom wydaje się, że jest inaczej, Furia i tak postawi na swoim... Pies lubi być noszony. No i... co istotne — jeżeli Furia uznaje, że już czas do domu, idzie do domu i zostawia swoich opiekunów w parku (co uczyniła podczas naszego spotkania). 
Mogłabym tak długo, bo sporo anegdot o tej uroczej damie usłyszałam. Jednak jedna rzecz w tej opowieści nie daje mi spokoju. Dziś Furia ma swoich ludzi, kogoś do kochania, kogoś, kto ją kocha i o nią dba. Ale te osoby w pierwszej chwili wcale nie dostały zgody fundacji na adopcję. Furia trafiła do rodziny z dzieckiem — rodzina miała wcześniej radosnego labradora... Furia nie jest labkiem, jest bardzo energicznym amstaffem i chociaż bez dwóch zdań nadaje się do dzieci, bo to pies opiekuńczo-obronny, jeśli się ją dobrze wychowa... Ale nadal, to nie labrador. Poza tym jej pierwszy dom, dom z którego ją odebrano, bo człowiek, u którego była ma sądowy zakaz posiadania zwierząt (tak, tak! dobrze czytacie!) też mógł ją zestresować na tyle, że nie będzie to nigdy pies odpowiedni do rodziny z dziećmi... A mimo to Fundacja podjęła decyzję i zapewniła Furii dodatkowy stres, bo dziewczyna wróciła z adopcji i dopiero po kolejnych staraniach trafiła do obecnego domu. Tak, właśnie to nie daje mi spokoju — i oczywiście rozumiem wszystkie domy tymczasowe... Rozumiem ten niepokój, kiedy wychuchanego pieska, kotka, czy inne stworzenie mamy oddać komuś i nie jesteśmy pewni. Może nie podobają nam się ludzi, do których zwierzak ma trafić, może po prostu marzy nam się "lepsza" opcja... W sumie nikt z nas nie może przewidzieć, czy pies z adopcji wróci, czy też nie... Ale w przypadku Furii ewidentnie narażono ją na złamanie serducha. Nie do końca potrafię to zaakceptować. 

Dziś Furia ma fajnych ludzi przy sobie. Skaczą przy niej. Noszą ją na rękach. To roześmiany pies. Radosny, energiczny, przyjazny, gdy trzeba obronny, a czasami tylko zaczepny... Nadrabia gorszy czas i daje się rozpieszczać...