piątek, 19 września 2014

IV.069
















Karolinę i Rafała znałam już wcześniej. Franka i Kidę poznałam dopiero w pierwszy weekend września. Oczywiście zakochałam się, bo nie dało się inaczej. Takie cuda. Otwarty i  przyjazny biszkoptowy Franek i podobno zachowawcza, ciut wycofana Kida o niesamowitym pyszczku kociej sowy, która jednak też szybko zaprzyjaźniła się ze mną i z moją torbą. Oba koty zauroczyły mnie całkowicie. Kida pokazała alternatywną metodę picia wody i nieprzeciętną mimikę. Sami zobaczcie. NK

Tradycyjnie o swoich kotach opowie ich opiekunka, Karolina.




Podjęliśmy decyzję o przygarnięciu kociaka krótko po tym, jak przeprowadziłam się do Rafała. Po dwóch miesiącach wspólnego mieszkania miał do nas dołączyć kociak z ogłoszenia, które znalazłam. Mnie było trudno mieszkać w domu bez kota, bo spędziłam z tymi zwierzętami całe życie. Tęskniłam do moich dwóch kocurów, nie mogłam się przyzwyczaić. Dla Rafała z kolei adopcja zwierzaka miała być całkiem nową sytuacją, a jak się później okazało, również niezłą próbą cierpliwości (ktokolwiek miał w domu małe koty, ten wie, co mam na myśli). Gdy pojechaliśmy na wizytę przedadopcyjną, byliśmy zachwyceni maluchami. Zawsze miałam ogromną słabość do rudych kociaków, więc wybór padł na jednego z dwóch braci, bardzo do siebie podobnych (jak się okazało, nasz kocur jest bardziej biszkoptowy, niż rudy). Ale był też i trzeci kot z miotu - koteczka. Maleńka i drobna, o sierści we wszystkich odcieniach szarości. Jak się potem dowiedzieliśmy, nie było chętnych żeby ją zaadoptować. Za jakiś czas doszłam do wniosku, że co dwa koty, to nie jeden i czułam, że powinniśmy zabrać do siebie również Maleńką. Rafał podchwycił pomysł i w taki sposób znalazło się u nas rodzeństwo: Franuś i Kida. Trzeci kociak również znalazł dom. Wiedziałam dobrze, na co trzeba być gotowym przy takich małych brykaczach, Rafałowi trochę zajęło przyzwyczajenie się do ich intensywnego, nocnego trybu życia, ale po jakimś czasie okazało się, że cała nasza czwórka jest coraz bardziej zgrana - nawet pod względem godzin snu. Więź szybko się wzmacniała. Jeszcze zanim koty skończyły rok, Franuś zaczął mieć spore problemy z układem moczowym, leczenie trwało dość długo, na dodatek z początku nie trafiliśmy z wyborem weterynarza. Na szczęście ostatecznie znaleźliśmy dla Franka opiekę na najwyższym poziomie i chwile grozy mamy już za sobą. Dziś kociaki mają się doskonale, oba są przylepami - każde na swój sposób. Franek domaga się brania na ręce, zachowuje się wtedy niemal jak małpka, bo przyczepia się do człowieka; rano potrafi zrobić nam masaż i usiłuje lizać po twarzy. Natomiast Kida to kotka "kolankowa", przy czym nadal zdarza jej się ssać nasze ubrania. Nie ma również takiej możliwości, żeby któreś z nas poszło się kąpać w samotności - Kida zawsze jest na posterunku i domaga się wpuszczenia do łazienki. Uwielbia pić ze wszystkich kranów i to w niestandardowy sposób. Muszę przyznać, że oboje mają wspaniałe usposobienie, mimo, że bardzo się od siebie różnią. Franek jest dosyć fajtłapowaty, ale bardzo kochany. Kida to ultra inteligentna mała bestia. Jest zwinna i bardzo sprytna. 
Podsumowując najkrócej: Co to by było za życie bez kotów?

Karolina Matusiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy!
Twój komentarz pojawi się po zatwierdzeniu przez administratorów strony.